JESTEM NA:
Czy gdyby każde zdjęcie wrzucane do sieci było pozbawione jakiejkolwiek obróbki, to ktoś by to w ogóle oglądał? Zastanówmy się przez chwilę, czy zanim pojawił się negatyw cyfrowy(w formie pliku), zdjęcia były poddawane modyfikacji? Czy obraz, który finalnie był prezentowany publiczności, był tym samym co „zobaczył aparat”?
Adobe Photoshop od swojego pierwszego wydania w 1990 roku jest chyba najczęściej kojarzonym programem do pracy w cyfrowej ciemni. Powstały nawet określenia dotyczące zdjęć publikowanych w sieci i na wystawach fotograficznych. "Grafik płakał, jak retuszował", "za dużo szopa", "sfotoszopowana" i inne tego typu terminy. Manipulacje fotograficzne wykonywane były dużo wcześniej, jeszcze w latach 40. XIX wieku. Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku zaprezentowało kiedyś wystawę związaną z tego typu pracami. Tak naprawdę każda rolka filmu amatorskiego, zarejestrowana popularnymi kompaktami, była przynajmniej w niewielkim stopniu zmieniona w stosunku do negatywu. Wystarczyło tę samą rolkę przenieść na inną maszynę i papier, a efekty były inne. Od czasu wynalezienia fotografii przerabianie zdjęć jest jej nieodłącznym elementem. XIX-wieczni fotografowie "usuwali niedoskonałości" malując bezpośrednio na negatywie, czy łącząc kilka klatek w ciemni, aby dodaćdo swoich zdjęć nowe elementy.
Troszkę to wynika z dążenia do idealnościi nieskazitelnego piękna, bo kto by się zachwycał zwyczajnością? Popularne i nudne obrazy się nie sprzedają. Kto by poklikał Wam posta, jeśli jesteśmy zwyczajni i robimy normalne rzeczy? Kosmetyk się nie sprzeda, jak na reklamie pokażemy zwykłego chłopa czy babę na ulicy. Produkt musi podziałać na nasze postrzeganie piękna. Filtry na IG, filtryna FB, w telewizji masa sztucznościi podokładanych elementów, bo publika będzie klaskać. Obecnie AI wiedzie prymw sztuczności, którą mamy wszędzie. Brak akceptacji tego, co nas otacza, wynikaz pustki i chciwości. Podsumowując - ładne można sprzedać drożej. Każdy chce wyglądać jak gwiazdy na czerwonym dywanie.
Ale wróćmy jeszcze na chwilę do fotografii. Nie jestem wrogiem cyfrowej obróbki, bo sam bardzo często stosuję dość drastyczne ustawienia suwaków, aby wydobyć ze zdjęcia emocje, dramaturgię czy zaakcentować ten najważniejszy temat zdjęcia. Samo zastosowanie specyficznego oświetlenia, wybór innej pory dnia, zmiana perspektywy czy zastosowanie nieszablonowego obiektywu potrafi drastycznie zmienić efekt końcowy. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem dokładania do zrobionej już fotografii elementów, które podczas wykonywania ujęcia nie znajdowały się w kadrze, bo to już grafika, a nie zdjęcie. Efekt nadmiernego retuszu twarzy i skóry wywołuje u mnie poczucie niesmaku, a efekty wyglądają na plastikowe i wygenerowane. Korygowanie głębi ostrości optyki poprzez składanie jednego obrazu z wielu ujęć, jest dla mnie również zbyt daleko posuniętą modyfikacją.
Więc obrabiać czy nie obrabiać? Jak najbardziej, ale wszystko ma swoje granice. Te przemyślenia oczywiście dotyczą wszystkiego, co nas otacza, ale fotografia chyba najprościej pokazuje, jak wszystko uwielbiamy „poprawiać”, jednocześnie komplikując sobie rzeczy proste.